Lęk przed bliskością – 3

Lęk przed bliskością – 3

Po kolejnym poście widzę, że temat jest bardzo interesujący i przyciąga kolejne osoby. Temat ważny dla wszystkich, warto zastanowić się nad nim w kontekście swojego życia, swoich związków – mam nadzieję, że pomoże uświadomić sobie własne (lub partnera) ograniczenia, problemy, co powinno wpłynąć na naprawę.

Dziś trzecia część, poświęcę dziś uwagę na przyczyny tego stanu.

Poszukałem trochę i udało mi się znaleźć kilka możliwych przyczyn – nie ma jednej, najważniejszej. To co łączy je wszystkie to fakt „domu rodzinnego” – wszystkie nasze ograniczenia, lęk przed bliskością ma źródło w naszym domu, w naszych rodzicach

(…)jeśli w dzieciństwie rodzice ciągle fundowali nam huśtawkę emocjonalną, to w dorosłym życiu, będziemy doprowadzać do kryzysu w swoim związku, aby znów poczuć przypływ energii i sprowadzić wzajemne relacje na bardziej znajomy grunt.

Moim celem nie jest obwinianie rodziców – w tej chwili nie ma to najmniejszego sensu. Celem jest uświadomienie sobie tych „programów” i dorosłe, dojrzałe odcięcie się od nich. Przyjrzyjcie się kilku możliwym wariantom – może odnajdziecie swój dom w tych historiach. Jeśli to się uda, to powinno pomóc w zrozumieniu, akceptacji tego stanu, to zaś rozpocznie proces zdrowienia.

 

Zacznijmy od ogólnego spojrzenia na ten mechanizm związany z rodzicami:

Będąc dzieckiem mamy relację z naszym rodzicem. Jeśli w tej relacji byliśmy odsuwani, porzucani, to w dziecku wyrabia się przekonanie, że to jest jego wina (odpowiedzialność) – głównie dlatego, że ma poczucie bycia niegodnym miłości rodzicielskiej, niespełniania oczekiwań swoich rodziców. Jeśli ten stan trwał wiele lat, to wkraczamy w życie dorosłe z wbudowanym już ograniczeniem, lękiem aby ta sytuacja nie powtórzyła się w życiu dorosłym. Najbardziej „skutecznym” rozwiązaniem jest więc nie podchodzić do miłości zbyt blisko.

A teraz kilka bardziej szczegółowych scenariuszy:

Jeśli w domu było sporo konfliktów, kłótni, przemocy to dla małego dziecka związek łączy się bezpośrednio z cierpieniem. W swoim dorosłym życiu będzie więc unikał/a bliskości w związku, aby nie doświadczyć tego samego cierpienia. Myślenie jednak nie jest skoncentrowane na partnerze – będę ostrożna w doborze partnera – ale koncentracja idzie w kierunku, „nie będę angażować się w pełni z relację, bo w takiej sytuacji będę cierpieć”.

Kolejny wariant:

Jeśli jako dziecko było świadkiem pewnej manipulacji, którą jest warunkowa miłość – na przytulenie trzeba sobie mocno zasłużyć, a karą jest odsunięcie emocjonalne rodzica, to zbudowaliśmy sobie silne przekonanie, że na miłość trzeba sobie zasłużyć. Jeśli dołożymy do tego kolejne przekonanie, które zbudowaliśmy sobie będąc w takich warunkach, że nie jestem godny/a miłości, to znów mechanizmem obronnym jest lęk przez bliskością – prędzej czy później będę zraniona, przecież nie zasługuje na prawdziwą miłość.

Inna możliwość:

Tutaj mamy dość ciekawą wersję – może dotyczyć wielu osób, bo mamy model „Matki-Polki”, która jest mocno nadopiekuńcza.

Z pierwszym wariantem jest raczej zrozumiałe – jeśli matka była osobą chłodną, albo zwyczajnie nie potrafiła okazywać ciepła i miłości, to wytworzył się lęk przed bliskością, że będziemy się starać, opiekować partnerem, dbać o niego/nią, ale na końcu i tak zastaniemy odrzuceni. Ciekawa sprawa jest z tym drugim wariantem – nadopiekuńczości.

Taka matka pochłania, wypełnia każdą wolną przestrzeń – poddanie się więc takiej miłości jest powiązane z lękiem przed utratą autonomii, a przecież każdy jej potrzebuje! Mamy więc tu do czynienia z paradoksem z którego ciężko się wyrwać – pragniemy miłości, bliskości, ale ta kojarzy nam się tylko z utratą wolności, więc pojawią się różnego rodzaju zachowania odrzucające miłość, poszukujące autonomii.

 

Kolejny wariant:

To sytuacja również powszechna w Polsce z racji kultury „matki-polki” – ona wiecznie opiekująca się domem, kochająca, zapracowana, starająca się wszystkim dogodzić, a co dostaje w zamian? Jeśli była to obojętność, brak pozytywnego odbioru, to dziecko szybko wyrobi sobie przekonanie, że zwyczajnie nie opłaca się być blisko, nie opłaca się pracować dla związku, nie opłaca się dawać, skoro „wiemy”, że nie będzie wyrównania, oddania, zapłaty, korzyści. Lepiej więc mieć „bezpiecznego” partnera, który nie będzie chciał zbyt dużo bliskości, nie pojawi się ten dylemat.

 

Kolejne wariant związany jest ze zdradą jednego z rodziców – może romansem, w którym funkcjonowali rodzice przez jakiś czas

Dziecko wiedząc, że jeden z rodziców jest w romansie z inną osobą często wini siebie za problemy rodziców. Z czasem może wyrobić sobie przekonanie, że nie jest ważnym dla tego rodzica, jest niegodnym miłości, dlatego rodzic ofiaruje tę miłość komuś innemu. Mając takie przekonanie mamy niestety gotowy scenariusz na ogromne trudności w tworzeniu i utrzymaniu dobrego, kochającego się związku w dorosłości. Bardzo możliwe, że pojawi się tu również lęk o porzucenie dla „młodszej i lepszej”, zwłaszcza gdy mocno działa nasze przekonanie o byciu niegodną miłości.

 

W poprzednim poście pisałem jakie zachowania mogą się pojawić u osób, które mają lęk przed bliskością. Jeśli pochodzisz z rodziny dysfunkcyjnej, jesteś DDA (Dorosłe Dziecko Alkoholika), to ryzyko funkcjonowania w tym lęku jest całkiem wysokie.

 

Dołączam jeszcze listę dość często spotykanych zachowań osób z lękiem przed bliskością:

  • Postawienie muru niedostępności
  • Poświęcenie się pracy zawodowej, rozwijanie kariery
  • Wypełnienie czasu wszelkimi aktywnościami
  • Unikanie trudnych rozmów
  • Ucieczka przy pierwszych poważnych kryzysach
  • Wyrażane głośno przekonania w stylu: związki są przereklamowane, porzucisz mnie dla innej, nie mam czegoś takiego jak miłość, każdy związek kiedyś musi się skończyć, itp.

Na koniec zachęcam do odważnego spojrzenia w lustro i zobaczenia, czy te sytuacje miały miejsce w moim życiu, jak mogły wpłynąć na moje dorosłe życie.

Uświadomienie jest tym pierwszym, najważniejszym krokiem.

Zapraszam na kolejną część, gdzie opisze możliwe rozwiązania.