Lęk przed bliskością – 1

Lęk przed bliskością – 1

W najbliższych 4-5 postach poruszę temat „LĘKU PRZED BLISKOŚCIĄ”.

Temat nie jest łatwy, bo jak twierdzi większość psychologów, terapeutów jest to lęk nieświadomy – skoro nie zdajemy sobie z niego sprawę, to jak możemy go „naprawić”?

Temat dotyczy bardzo wielu osób – nie spotkałem się z żadnym statystykami, ale jak spojrzymy na przyczyny, to pewnie sami dostrzeżecie, że może go mieć zdecydowana większość ludzi.

Temat jest dla mnie również bardzo ciekawy, gdyż sam miałem możliwość doświadczania tego lęku u moich partnerek – większości. Sytuacja jest trudna do uchwycenia, omówienia, bo często wiąże się z dużymi emocjami, sytuacjami, w których praktycznie nikt nie lubi być, przebywać, a tym bardziej o nich rozmawiać.

Dziś pokażę obraz ogólny („big picture”) a w kolejnych postach pochylę się niżej nad poszczególnymi obszarami tego lęku, aby puścić na niego jak najwięcej światła, zrozumienia – to jest główna strategia zwalczania go

Jeśli masz pewne wzorce z dzieciństwa – o tym właśnie napiszę w kolejnym poście – które wyniosłaś z domu rodzinnego, poprzez obserwację swoich rodziców, to skutkiem tych wzorców jest to, że masz pewne przekonania na temat miłości, związku, relacji, mężczyzn, kobiet, itp. Jeśli Twoje pierwsze dorosłe doświadczenia związane były ze zdradą, porzuceniem, czy innymi złymi sytuacjami i jeśli nie masz zbyt wysokiego poczucia własnej wartości (związane to jest z domem), to prawie na pewno będziesz wchodziła w związki z dużym lękiem – przed porzuceniem, skrzywdzeniem, zdradą, itp.

Jednak naturalna potrzeba społeczna – bycie w relacji z drugim człowiekiem weźmie górę – spowoduje, że prędzej czy później zwiążesz się z kimś. Teraz są dwie ( a może i więcej) dróg.

Pierwsza, partner nie jest miłością Twojego życia. Czujesz się z nim bezpiecznie, nie czujesz się gorsza od niego, pewnie nawet ty rządzisz w tym związku. Jest to więc „bezpieczna’ relacja – masz ją pod kontrolą, nie powinno nic złego Cię spotkać od tego człowieka.

Ale są też minusy – to nie jest miłość więc, zwłaszcza po kilku latach, związek jest zwyczajnie nudny, bardzo przewidywalny, a twoje potrzeby (miłości, radości, ekscytacji, spełnionego życia, itp.) zaczną z każdym rokiem coraz bardziej się upominać o zaspokojenie. Twoje życie więc prawie na pewno nie będzie należało do szczęśliwych i spełnionych.

Potrzeba miłości, prawdziwej miłości wciąż woła i czeka i kiedy jesteś już gotowa ona stanie na twojej drodze. Umysł, ciało będzie krzyczało z radości, szczęścia – to pełna ekscytacja, motyle w brzuchu, spełnienie wieloletnich marzeń o prawdziwej miłości, księciu na białym rumaku, bycie księżniczką dla niego, i wiele tego rodzaju myśli, uczuć. Sex, namiętność będzie najpiękniejsza, najwspanialsza w twoim życiu. Każda chwila twojego dnia związana jest z nim (nią). Sielanka, spełnienie marzeń, raj…..niezupełnie, tu się właśnie pojawia bohater naszego postu – lęk przed bliskością.

Wszystkie te złe rzeczy, które były, są w tobie (złe wzorce, nieprawdziwe przekonania, złe doświadczenia) plus coś jeszcze. Jeśli masz niskie poczucie własnej wartości to bardzo często pojawi się poczucie „niezasługiwania” na tak wspaniałego partnera:

Im bardziej rośnie intymność i zaangażowanie, tym silniej pod spodem urasta LĘK przed zdradzeniem jednego z największych sekretów miłości, że w gruncie rzeczy uważam siebie za nudną, nieatrakcyjną, nieciekawą osobę, która przypadkiem została wybrana lub sprytem usidliła partnera. Lęk przed odkryciem tej tajemnicy bywa dla wielu osób ukrytym motywem przewodnim miłości. Łatwo przewidzieć, co może wydarzyć się dalej.*

Wszystko to powoduje, że zaczynamy sami odpychać tę miłości – poprzez dziwne, zaskakujące zachowania, które mają zniechęcić partnera lub siebie. To może być również stawianie partnerowi lub sobie stawianie wymagań, które są praktycznie nie do zrealizowania (np. zakończenie swojego małżeństwa w Wigilię).
O możliwych scenariuszach napiszę w kolejnych częściach tego cyklu.

Wszystkie te nagłe, złe, niedobre zachowania służą temu, aby zakończyć tę miłość w sytuacji, gdy staje się niebezpieczna. Taką sytuacją jest np.: zaangażowany partner w romansie stawia sytuację na ostrzu noża. Romans jest tak naprawdę bezpieczny. Ale pełne zaangażowanie, związanie się z tym jedynym uruchamia ten lęk (cały mechanizm) i jest on tak silny, że to musi zakończyć się katastrofą. Nazywam to katastrofa, bo całe życie marzymy o takiej miłości, a gdy ona się pojawia to nie potrafimy jej przyjąć i musimy ją zakończyć i pozostać w cierpieniu.

Jakie jest lekarstwo? Najwięcej pracy to UŚWIADOMIENIE sobie, że ten problem mnie dotyczy. Spojrzenie na swoje związki i dostrzeżenie tej reguły – było tak idealnie, pięknie….a potem zawsze coś – czy naprawdę „coś”? ile w tym „coś” było ode mnie? Jeśli będziesz szczera ze sobą, to masz klucz do rozwiązana tego problemu. Co dalej? To już w następnych postach

Temat trudny…do refleksji

  • Jeśli znalazłaś się tej historii, to kogo, kiedy dotyczyła?
  • Jak często już zdarzyło Ci się tak zachować?
  • Co z tym do tej pory zrobiłaś?
  • Co możesz zrobić, aby to się nie powtórzyło?